Syf, kiła i mogiła, ale za to drogo. Czuję się oszukany przez Itakę, która wzięła ode mnie niemałe pieniądze za najbardziej syfiasty i zdezelowany hotel w jakim byłem, a byłem w bardzo wielu. To nieprawda, że hotel przeszedł jakikolwiek lifting; po prostu wybielono pokoje i elewację, reszta budowli to zdezelowana rudera w stylu najgorszych hoteli robotniczych z czasów PRLu. Cztery gwiazdki to on ma chyba po dziadku generale. Ale po kolei: Meble zastane w pokojach może nadawałyby się dla żula, który urządza swoją altankę. A i tak witając kumpli, przepraszałby za wystrój. Podwójne łóżko małżeńskie, które zamawiałem, to po prostu dwie zsunięte jednoosobówki z osobną pościelą, na tyle lekkie, że rozsuwały się przy jakiejkolwiek próbie przysunięcia do mojej małżonki. Tak więc spaliśmy niczym harcerze - każdy na swojej pryczy. Tu od razu zaznaczę, że pościel nie jest świeża i pachnąca, a jedynie opcjonalnie niebrudna, natomiast mocno zużytym, pikowanym nakryciom bez poszewek nie zaufałem na tyle, aby z nich korzystać. Podobnie miała się sprawa z ręcznikami, których pierwsza zmiana śmierdziała, wymienione może już nie śmierdziały, ale były przetarte, poszarpane i poplamione. I na pewno nie pachniały świeżością. Nigdzie się nie da rozwiesić ręczników; suszarko-wieszak w części prysznicowej jest tak zardzewiały, że nie ma mowy o korzystaniu z niego, natomiast wieszaki przy umywalce wypadają ze ścian przy najlżejszym poruszeniu. Łazienka generalnie to zgroza: na lustrze trwa dosyć wyrównany bój rdzy z pleśnią. Pod prysznicem na suficie widać pierwsze wykwity czarnego grzyba, który nie tyle sobie wyrasta, co wydostaje się spod warstwy świeżej farby. W ostatni dzień żona przyłapała karaluchopodobną istotę, która myszkowała przy listwie oddzielającej prysznic od reszty łazienki. Ja sam zdążyłem zobaczyć charakterystyczny odwłok, gdyż wiedziona nieśmiałością sześcionoga istota, skryła się pod wspomnianą listwą. Reszta lokum jako taką czystość zawdzięcza obfitemu polewaniu środkiem o zapachu gdzieś pomiędzy chlorem a lizolem, który wywietrzał dopiero późnym wieczorem po zameldowaniu. Widok na morze, za który dopłaciłem, najlepiej obserwować z pokoju, przez zamknięte drzwi na balkonik, dzięki czemu nie słyszymy hałasu czteropasmowej, ruchliwej ulicy biegnącej przed hotelem, oraz nie zobaczymy wtedy budowlanego pobojowiska i syfu pod samymi oknami. Kojarzył mi się ten widok z podwórkiem gospodarstwa w filmie "Dom zły". Sam widok... no cóż - jest. może i pomiędzy dachami hoteli usytuowanych bliżej morza, ale jest. Akustyka pokoi i całych pięter hotelu zdecydowanie sprzyja integracji: przy śniadaniu zawsze można porozmawiać z sąsiadem trzy pokoje dalej o jego problemach laryngologicznych, a także wtrącić swoje zdanie na tematy, o których szeptała sobie w pościeli para zza ściany. Generalnie szpary w rezonujących na potęgę drzwiach, dawały swojski efekt gęsto zaludnionego pola namiotowego, połączonego z pogłosem pustego szpitala. Udając się nad hotelowy basen, warto poświęcić chwilę, aby wybrać najmniej zapleśniały, brudny i posiadający najmniejszą ilość przetarć i ogólnych uszkodzeń leżak. Wybór czystych jest możliwy tylko przez chwilę po otwarci obiektu. Ja takich nie widziałem, ale legendy głoszą, że istnieją. Jedzenie... generalnie człowiek tam z głodu nie umrze, a człowiek wcześniej głodzony, może i nawet zje ze smakiem. Cały tydzień to samo: śniadanie angielskie, czyli fasola w zalewie, boczek, smażone kiełbaski i kilka odmian płatków. No i jajecznica tak ścięta, że można ją kroić nożem w plasterki. urozmaiceniem były bliżej niekreślone zasmażane mamałygi z tego, co nie zeszło dzień wcześniej. Żadnych świeżych soków, jedynie dystrybutory z przesłodzonymi napojami o smaku jabłka, pomarańczy lub ananasa, przypominającymi w praktyce wygazowaną Fantę. Kolacje tak samo. Obiady były niby w miarę jadalne, lecz po dwóch dniach po prostu przerzuciliśmy się na pobliskie restauracje poza hotelem. Obsługa... No właśnie - obsługa, czyli tzw. staff, ratował hotel przed totalną kompromitacją. Szybcy, sprawni basserzy, czyli osoby zbierające z sali brudne naczynia, uwijali się jak w ukropie, uprzejmi i uśmiechnięci pomimo widocznego zmęczenia. Sytuację jak z filmu groteski ratowali wysokiej klasy barmani, sympatyczni, profesjonalni i kontaktowi do tego stopnia, że kilkoma postanowiłem wymienić interentowe adresy. Jako weteran gastronomii potrafię oddzielić ziarno od plew, i tamci chłopcy znaleźli by u mnie zatrudnienie bez problemu. Szczególnie Nesim, Chet i George. To duża rekomendacja - tutaj mocna piątka. Jednak wyprawa na Cypr to nie nasiadówa przy barze, więc to jednak najmniej istotny element całego pobytu. I tyle - nikomu nie polecam tego hotelu, chyba że lubi klimaty surwiwalowe i zaoferują mu kwotę daleko poniżej połowy tego, co zapłaciłem ja. Standard poniżej trzech gwiazdek, najlepiej nie wykupywać jedzenia, a w pokojach nastawić się na własne ręczniki i lokatorów na gapę. Moja ocena to mocne rozczarowanie.

Hotel w niezłym stanie z zewnątrz i w głównych pomieszczeniach. Pokoje takie sobie, a łazienki wymagają remontu (odświeżenia). Na dobry wynik zapracowała obsługa hotelowa. Barmani oraz obsługa stołówki zasługują na wyróżnienie. Obsługa pokoi ocena na 3/5. Do plaży publicznej około 10 min. W hotelu baseny. Ściśle przestrzegane godziny konsumpcji. Brak dostępu do wody butelkowanej.

Hotel znajduje się w znakomitej lokalizacji. Można wiele zwiedzić na własną rękę przy pomocy komunikacji miejskiej. Piękna, piaszczysta plaża znajduje się 5 minut od hotelu. Hotel oferuje różne opcje wyżywienia. My zdecydowaliśmy się na formę all inclusive. Śniadania i kolacje były bardzo obfite, każdy coś dla siebie znalazł. Obiady za to były skromniejsze, jednak nam to nie przeszkadzało. Nigdy nie wychodziliśmy głodni, wręcz przeciwnie - po 8 dniowym pobycie waga pokazuje mi 3 kg więcej 🫢. Obsługa hotelowa miła i pomocna. Na wielkie słowa uznania zasługuje przede wszystkim ekipa kelnerów i barmanów. Zawsze uśmiechnięci i zabawni. Pokój przestronny. Pomimo tego że zamówiłam pokój z dostawką, trzecie łóżko wcale nie było mniejsze jak to często bywa, a pełnowymiarowe. Łazienka i balkon też były ok. Pomimo zakwaterowania obok nas sąsiadów, nie było nic słychać. Jedynie ze strony korytarza dobiegały odgłosy innych turystów. Podsumowując nasz pobyt w hotelu AVLIDA - polecam 👍🏼

Hotel niestety swoje lata ma już za sobą ale ogólnie jest ok. Niestety drzwi do pokoju nie są wygłuszone z orzed 20 lat i wszystko slychac z korytarza a do tego bardzo hałaśliwi anglicy którzy po nocach wrzeszczą na korytarzach i budzą wszystkich. Obsługa miła. Jedzenie monotonne i skierowane do Anglików zresztą jak cały hotel.

Hotel z bardzo dobrą i uprzejmą obsługą , w pokojach czystość na bardzo dobrym poziomie , wyżywienie dobre , baseny rewelacyjne , nigdy nie brakowało leżaków , plaża obok hotelu Venus świetna , oddalona ok 450 mb. od hotelu.

Hotel avlida spełnił nasze oczekiwania... Czysto codziennie sprzątane, wymiana ręczników. Plaża blisko hotelu wystarczy przejść przez ulicę. Jedzenie bardzo smaczne. Obsługa hotelowa na bardzo wysokim poziomie pomocna i przede wszystkim uśmiechnięta. Nasim najlepszy barman w całym hotelu 😉

Hotel wymaga remontu szczególnie część basenowa. Śniadania i kolacje serwowane są w restauracji głównej a lancz przy basenie gdzie jest troche obskurnie ( wyczowalny zapach chloru). Obsługa bardzo miła i ponocna. Pokoje sprzątane codziennie. Jedzenie dobre, brak owoców jedynie arbuzy i jabłka nie nadające się do jedzenia. Plaża oddalona od hotelu ok 600 m . Komplet leżaków i parasola 7,5€.

W hotelowej łazience na ścianach pojawiała się pleśń ,osoby zajmujące się utrzymaniem czystości w pokoju wchodziły bez wcześniejszego powiadomienia było to niezręczne .Wyżynie w porządku ,nic do zarzucenia

Hotel Avlida w Pafos niestety nie spełnił moich oczekiwań. Położony jest w drugiej linii brzegowej, co oznacza, że aby dostać się na plażę, trzeba przejść spory kawałek i nie ma bezpośredniego dostępu do morza. Pokoje pozostawiają wiele do życzenia – ściany są bardzo cienkie, przez co słychać praktycznie wszystko z korytarza i sąsiednich pokoi, a klimatyzacja działa słabo i nie daje wystarczającego komfortu w upalne dni. Jedzenie w hotelowej restauracji jest monotonne i szybko się nudzi, brak większej różnorodności w menu. Na plus mogę jedynie zaznaczyć obsługę hotelu – personel jest uprzejmy i stara się pomagać w każdej sytuacji.

Hotel przeciętny, w dobrym stanie. 4 gwiazdki to miał chyba z 20 lat temu. Mały wybór jedzenia jak na 4-gwiazdkowy hotel. Widać, że nastawiony jest głównie na Anglików. Na duży plus obsługa hotelowa :)