Położony prawie przy wylocie z miasteczka Playa el Agua, ale blisko: spożywczy z pustymi prawie półkami (można kupić wodę, alkohol, napoje, ciastka, chipsy i w zasadzie to wszystko), ryneczek z akcesoriami plażowymi i pamiątkami, posterunek gwardii narodowej. Wzdłuż głównej drogi ciągną się restauracje położone na plaży, a hotele po drugiej stronie drogi. Plaża ma ok 4 km i jest najdłuższa na wyspie na końcu można wspiąć się na górkę i mamy piękny widok na całe miasteczko i plażę. Plaża jest naprawdę ładna, jasny piasek, szeroka, tyle że nie sprzątana raczej. Najlepiej za bardzo się nie przyglądać : ) Wzrok trzeba skierować na palmy albo na morze. W Playa el Agua zawsze są fale. Jest ratownik, który zawsze pilnuje. Woda w morzu cieplutka. Były meduzy – wielkie jak talerze obiadowe. Po plaży spacerują psy bezpańskie ale nie ma zagrożenia wścieklizną. Spacerują też obnośni sprzedawcy, którzy podchodzą i zachęcają do zakupienia różnych rzeczy. Nie są natarczywi. Wystarczy powiedzieć „No, gracias” i sobie idą. Są dwa rodzaje leżaków i parasoli – wysłużone i nowe. Kto pierwszy zarezerwuje sobie nowy ten ma. Jak da się napiwek dla obsługi to nawet umyją leżak : ) Przy plaży znajduje się hotelowy bar all inclusive z naprawdę dobrymi drinkami. W ciągu dnia odbywają się też na plaży animacje – gra w bule, aerobik, piłka nożna itp. Jedzenie to największa zaleta hotelu. Naprawdę smacznie i codziennie pojawia się kilka nowych potraw: żeberka, schabowe, ryż, makarony na różne sposoby, mięsa, warzywa, ryby, zupy. Śniadania skromne ale to jak wszędzie chyba. Deserów praktycznie nie było. Jakiś tort albo jakaś babka. Owoce to arbuzy, papaja, melon, ananas – wszystko świeże. Dużym utrudnieniem są ptaki, które próbują kraść jedzenie z talerzy. Restauracja jest prawie na świeżym powietrzu i trochę mają problem z tymi ptakami. Napoje są markowe – pepsi, 7up i takie tam. Do posiłków w szklankach a jak zabraknie to w plastikowych kubeczkach. Przez cały dzień kawa herbata napoje a od 17 do 18 przekąski – hot dogi albo sadwicze. Drinki fajne – cuba libre, margarita, kaipirozka, coco loco, dauqiri i dużo innych fajnych. W plastiku. Basen nieduży ale i hotel nieduży więc wystarczało miejsca dla wszystkich. Zwłaszcza, że większość wolała leżeć na plaży. Codziennie czyścili. Jest też jaccuzi bezpłatne. Goście hotelowi różni – Niemcy, Wenezuelczycy, Argentyńczycy, Francuzi, Polacy, mało Rosjan. Co do animacji to codziennie Bingo Time, Aqua Aerobik, Wieczorki z karaoke, muzyką na żywo itp. Na terenie hotelu bardzo zielono – palmy, kwiaty i w ogóle przyjemnie. Od czasu do czasu koło basenu przespacerował się legwan. Komarów w dzień nie było w ogóle. Wieczorami troszkę było – najlepsza Mugga albo Repel na to. Można kupić w sklepie dla myśliwych. Wifi zone – z małym zasięgiem ale internet działał bez problemu bezpłatnie. Pokoje. Są dwie części nowa i stara. Nowa to jeden nowy budynek a stara to kilka mniejszych. Polacy kwaterowani w starej części ale bez problemu można było zmienić jak były wolne pokoje w nowej. Różniły się przede wszystkim nowszą łazienką i balkonem większym. My mieliśmy w starej części, ale nam było tam dobrze. Brak jakichkolwiek usterek czy robactwa. Porządne wiklinowe meble, spora łazienka. Codziennie sprzątane a jak się zostawiło 50 bolivarów to jeszcze bardziej panie się przykładały. Obsługa miła i uczynna. Barmani po otrzymaniu napiwku potrafią sami przynosić drinki do stolika. Leją dobre proporcje alkoholu do reszty. Menedżer kręci się cały czas o hotelu, zagaduje gości itp. Słabo mówią po angielsku a niektórzy w ogóle. Więc trzeba się paru podstawowych zwrotów nauczyć albo na migi próbować jak ktoś nie umie hiszpańskiego.