phone mobile mobile pin heart heart user user Biuro Podróży ITAKA Flag of Belarus airplane CB5DFB7F-C92F-41CB-9FB1-916D616FF3EC E0FBD33F-841B-452B-BF16-225B7D943904
>Новости>Study Tour: Kenia 25.03-01.04.2012

 

Study Tour: Kenia 25.03-01.04.2012

Jambo! Karibuni Kenya! - Cześć, witajcie w Kenii!

W obrębie jednego kraju znajdziemy sawanny bogate w afrykańską faunę i florę, ponadczasowe kultury plemienne niezmienione przez współczesny świat, czyste plaże z rafami koralowymi, lasy równikowe, potężne ośnieżone szczyty górskie oraz bezkresne pustynie. Żaden inny kraj na świecie nie może zaoferować odwiedzającym tyle co Kenia na stosunkowo niewielkiej powierzchni.

Kenia to niekończąca się przygoda, odkrywanie przyrody i relaks w stopniu znacznie większym niż każdy z nas mógłby się spodziewać. Kraina ta może zaoferować podróżnikowi praktycznie nieograniczone możliwości, niesamowitą różnorodność krajobrazów, kultur i przyrody. Od prehistorycznych zapisów związanych z obecnością człowieka pierwotnego, do dnia dzisiejszego, Kenia jest krajem niesamowitych kontrastów i różnorodności. Znajdziemy tu skrajne przeciwieństwa: z jednej strony spaloną słońcem pustynię, a z drugiej śnieg utrzymujący się wysoko w górach. Najwyższy szczyt kraju - Mount Kenya to wygasły wulkan, który był niegdyś wyższy niż Mount Everest, lecz wskutek erozji dziś liczy "tylko" niecałe 5200 m. n.p.m.

Kenia to również wspaniałe lasy równikowe, nieprzebyty busz, niekończące się równiny, malownicze jeziora z największym afrykańskim jeziorem Wiktorii oraz 480 - kilometrowe wybrzeże z przepięknymi plażami, kształtowane latami przez Ocean Indyjski.

Ciepły i łagodny klimat Kenii sprawia, że mieszkańcy - choć bardzo serdeczni i otwarci - prowadzą nieco leniwy i niespieszny tryb życia - tak dobrze znany nam jako hiszpańska mañana. Tym razem jednak latynoską mañanę zastępujemy afrykańskim kesho. Wszędzie możemy usłyszeć suahilski zwrot "pole pole" czyli powoli, nie spiesz się, mamy czas. Ale po co się spieszyć kiedy jesteśmy w tak wspaniałym miejscu?
  
Naszą kenijską przygodę zaczynamy tradycyjnie na lotnisku Okęcie w Warszawie. Mimo wczesnej godziny wszystkim dopisuje dobry humor, a w powietrzu czuć atmosferę ekscytacji. W końcu wybieramy się w rejon dla nas jeszcze nieznany, egzotyczny. Przed nami prawie dziesięciogodzinny lot aż poza równik - do Mombasy. Po drodze krótkie międzylądowanie w Hurghadzie na uzupełnienie paliwa i rozprostowanie kości, po czym wzbijamy się ponownie w przestworza. W oddali z okien samolotu możemy dostrzec ciężkie, ołowiane chmury przecinane co jakiś czas błyskawicami. To burza równikowa - zjawisko zupełnie naturalne w tej części globu. Oznacza to, że zbliżamy się do celu podróży. Jeszcze tylko manewr lądowania na nowoczesnym lotnisku Moi International w Mombasie i wreszcie jesteśmy na miejscu. Szybka - jak na afrykańskie warunki - odprawa paszportowa i możemy poczuć na własnej skórze wilgotny, tropikalny klimat równikowy - nie mamy wątpliwości, jesteśmy na Czarnym Lądzie.

Z lotniska udajemy się na zasłużony odpoczynek do hotelu Mombasa Continental Resort****, gdzie czeka nas pierwsza noc w tropikach. Kolejny dzień przebiega aktywnie na rekonesansie naszej bazy hotelowej na północ od Mombasy. Odwiedziliśmy hotele: Reef,***+ Bamburi Beach****, Sentido Neptun Beach Resort**** oraz Baobab Sea Logie***+. Hotele wywarły na nas bardzo dobre wrażenie i śmiało możemy je polecić jako świetne miejsce na wypoczynek dla każdego. Zarówno dla aktywnych, uprawiających sporty wodne, jak i tych lubiących poleniuchować na plaży czy przy basenie kontemplując przepiękne krajobrazy.

Po południu kwaterujemy się w hotelu Kilifi Bay Resort**** gdzie spędzimy kolejny nocleg. Szybko przebieramy się w stroje kąpielowe i udajemy na plażę, aby złapać trochę kenijskiego słońca. Mamy na uwadze fakt, że zmrok zapada na tej szerokości geograficznej dość szybko ok. 18:30 - niezmiennie przez cały rok. Regenerujemy siły grając w siatkówkę plażową i kąpiąc się w przyjemnych i ciepłych wodach Oceanu Indyjskiego. Jutro rano ruszamy przecież na bezkrwawe łowy na safari.

 

Na tropie Wielkiej Piątki.

Pobudka już o 5:30 szybkie śniadanie, przepakowanie najpotrzebniejszych rzeczy i uzbrojeni w aparaty fotograficzne, kamery i lornetki ruszamy w kilkugodzinną trasę do parku Tsavo. Naszym celem jest "upolowanie" wielkiej piątki Afryki. Wielką piątkę (The Big Five) czyli pięć gatunków dużych ssaków, które były podstawowym celem dawnych myśliwych - dziś turyści chcą uwiecznić na fotografii. Określenie „wielka piątka” wywodzi się z czasów, gdy biały myśliwy za główny cel safari uważał zdobycie trofeów tych właśnie zwierząt. Były one tym bardziej cenne im trudniej było je upolować i im bardziej były niebezpieczne. Co ciekawe do wielkiej piątki nie zalicza się hipopotama, który najprawdopodobniej ma na sumieniu najwięcej istnień ludzkich ze wszystkich afrykańskich zwierząt. Do zaszczytnego miana „wielkiej piątki” zaliczamy zatem: króla zwierząt - lwa (simba), słonia (tembo), bawoła afrykańskiego (nyati), nosorożca (kifaru) oraz  lamparta (chui).

W godzinach przedpołudniowych docieramy do bram wschodniej części parku narodowego Tsavo. Park ten jest największym i najstarszym w Kenii. Ustanowiony w 1948 roku i podzielony na dwie części: Tsavo wschodnie i Tsavo zachodnie, które to obszary przecina szosa A109 łączącą Mombasę ze stolicą kraju Nairobi. Razem tworzą one największy w Kenii a zarazem jeden z największych parków przyrody na Świecie. Łączna powierzchnia Tsavo wynosi ponad 22 tys. km2, z czego część wschodnia zajmuje ponad 13 tys. km2, a część zachodnia ok. 9 tys. km2.
Ruszamy w głąb parku gdzie poruszamy się mini-busami, które będą naszym środkiem transportu przez kolejne trzy dni. W tym miejscu również ukłony dla kierowców-przewodników, którzy sprawnie manewrowali busami po bezdrożach safari, a czas umilali nam opowieściami o żyjących w parkach zwierzętach, historii Kenii oraz współczesnych problemach kraju. Należy mieć na uwadze, że współczesna Kenia to nie tylko piękne plaże i dzikie safari, ale również kraj borykający się z wieloma problemami gospodarczymi i społecznymi. Warto zabrać ze sobą drobne upominki, pomoce szkolne i słodycze, które kenijskie dzieci z wdzięcznością od nas przyjmą.
Już na początku safari w parku Tsavo dopisało nam szczęście. Po kilkunastu minutach jazdy bezdrożami „upolowaliśmy” pierwsze zwierzęta ze słynnej wielkiej piątki. Dostrzegamy stadko lwic wypoczywających w cieniu zarośli. Ciszę sawanny zakłócają jedynie dźwięki migawek aparatów fotograficznych. Po paru chwilach delektowania się tym pięknym widokiem ruszamy dalej. Na naszej drodze spotykamy stada słoni, antylop, impali, bawołów, pawianów i żyraf. To niezwykłe uczucie kiedy możemy podziwiać te egzotyczne zwierzęta w nieskażonym ludzką ręką środowisku naturalnym. W parkach oprócz dużych ssaków możemy zaobserwować niezliczone bogactwo ptaków, jak również egzotycznej roślinności z wiekowymi baobabami i akacjami na czele.
W godzinach południowych docieramy do Voi Safari Lodge gdzie się kwaterujemy. Kilkugodzinny relaks na basenie przed popołudniowym safari, na którym będziemy mieli okazję obserwować zwierzęta w popołudniowej i wieczornej porze dnia. Już po zmroku z tarasu hotelowego mamy możliwość podpatrywania na przysłowiowe „wyciągnięcie ręki” zwierząt, głównie słoni, bawołów i antylop przy oświetlonym wodopoju.

W drugim dniu safari przemieszczamy się do Amboseli - parku w południowej Kenii tuż przy granicy z Tanzanią, w którym z każdego miejsca rozpościerają się przepiękne widoki na stoki Kilimandżaro. Ośnieżony szczyt góry widoczny jest tuż przed zachodem słońca oraz wczesnym rankiem. W innych porach dnia przeważnie schowany jest za chmurami. Park Amboseli jest stosunkowo niewielki w porównaniu z Tsavo liczy niecałe 400 km². W 1991 roku uznany przez UNESCO jako rezerwat biosfery. Przypomina Kenię w pigułce, na jego terenie znajdziemy bezkresne równiny, lasy, jeziora, niezliczoną ilość zwierząt – głównie słoni, a żyje ich tu ok. 1300, a także zebr, antylop gnu, impali, można spotkać też lwy - a do tego wszystkiego zapierające dech w piersiach widoki na ośnieżone górskie szczyty.
Niedaleko parku odwiedzamy również wioskę Masajów, w której jakby czas zatrzymał się w miejscu wieki temu. Witani jesteśmy tu bardzo serdecznie rytualnym tańcem masajskim i możemy podpatrzeć jak żyją współcześni Masajowie, a naprawdę warto.
Amboseli najpiękniej wygląda tuż przed zachodem słońca, możemy zaobserwować wtedy niesamowitą grę światła i kolorów, a na ich tle stada słoni, hipopotamów, żyraf, zebr czy pawianów wychodzących na wieczorny żer. Malowniczy zachód słońca z Kilimandżaro w tle, na pewno na długo pozostanie w naszej pamięci. Wieczorem udajemy się na zasłużony odpoczynek do Kilima Camp Lodge. To wioska luksusowo wyposażonych domków-namiotów, które na każdym z nas zrobiły duże wrażenie. Zwierzęta podchodzą prawie pod domek, a nocne dźwięki dochodzące z buszu oznaczają, że jesteśmy w bardzo egzotycznym dla nas miejscu. Przed nami kolejny dzień safari tym razem w zachodniej części parku Tsavo.

Zachodnia część parku Tsavo w odróżnieniu od innych parków w wielu miejscach pokryta jest czarną lawą wulkaniczną i porośnięta bardziej bujną roślinnością. Przy odrobinie szczęścia możemy tu zobaczyć żyjące na wolności nosorożce i lamparty. Niestety zwierzęta te zostały mocno przetrzebione przez kłusowników, a populacja ich licząca po ok. kilkadziesiąt sztuk powoli i mozolnie jest odbudowywana. Po popołudniowym „polowaniu” na grubego zwierza wracamy na nocleg do lodży Ngulia, z której to tarasu wieczorem możemy podziwiać lamparty, stada słoni z młodymi oraz nieliczne hieny, które przybywają tu do wodopoju.

W drodze powrotnej jeszcze na terenie parku Tsavo odwiedziliśmy źródła Mzima, które są bardzo charakterystyczne dla tego wulkanicznego terenu. Ze źródeł bije ok. 225 mln litrów wody na dobę z tego ok. 30 mln litrów płynie wodociągami do Mombasy i jest jedynym źródłem słodkiej wody dla tego dużego miasta. Reszta wody spływa do rzek: Tsavo i Galana. Do źródeł Mzima prowadzi nas uzbrojony strażnik. Mamy okazję zobaczyć zażywające kąpieli stadko hipopotamów, wiele kolorowych ryb a także krokodyle wygrzewające się w południowym słońcu.

Nieubłaganie nadszedł czas rozstania z tą nieskazitelnie dziką kenijską przyrodą. Ruszamy w drogę powrotną na wybrzeże. Trasa wiedzie nowoczesną asfaltową drogą łączącą Nairobi z Mombasą, a przejazd nią dostarcza nie lada emocji. Niemniej jednak w celu ominięcia korków w mieście zbaczamy z asfaltowej drogi na drogę gruntową prowadzącą przez lokalne wioski, gdzie z okien busa mamy okazję zobaczyć jak wiodą życie Kenijczycy na prowincji. Mimo kilku siniaków spowodowanych nierównościami drogi wszyscy jesteśmy zachwyceni tą krajoznawczą przejażdżką.

Ostatnie trzy dni naszej kenijskiej przygody spędzamy na południowym wybrzeżu Mombasy wizytując naszą bazę hotelową w tym rejonie. Odwiedzamy hotele: Papillon Lagoon Reef***+, Sentido Neptune Village Resort****, Leopard Beach Resort & Spa***** oraz Southern Palms Beach Resort**** i Baobab Beach Resort & Spa*****. Miło będziemy też wspominać uroczystą kolację w hotelu Southern Palms Beach Resort**** połączoną z artystycznym pokazem akrobatycznych umiejętności tubylców. Hotele te położone w malowniczych ogrodach z przemiłą i pomocną obsługą z całą pewnością możemy śmiało polecić na relaksujący wypoczynek. Przepiękna plaża Diani - perła południowego wybrzeża - uchodzi za najpiękniejszą plażę w Kenii i ciągnie się na odcinku 13 km. Piasek na niej jest biały i delikatny, a schować się przed słońcem możemy w cieniu kilkunastometrowych palm kokosowych. Uroku dodają wszędobylskie małpy, które szczególnie o poranku, możemy spotkać nawet na hotelowym balkonie, a przy odrobinie nieuwagi mogą rozgościć się w naszym pokoju w poszukiwaniu słodyczy.
Tylko szkoda, że już trzeba wracać. Jeszcze ostatnie zakupy pamiątek na przyhotelowym bazarze i nadchodzi czas pożegnania z magiczną i tajemniczą Kenią. Najpopularniejsza kenijska piosenka „Jambo Bwana”, która towarzyszyła nam przez cały pobyt oraz wszechobecne „hakuna matata” (nie ma problemu) będą już zawsze wywoływać uśmiech na naszych twarzach.

Paweł Dąbrowski,
Itaka Opole
 

 

 

     

arrow-rightarrow-rightclockfacebooktwitter